Przed Wami, proszę Państwa, idealna sukienka na sobotnie jesienne rowerowanie, tarzanie się w liściach i zwiedzanie cukierni. Wprost szyta na miarę dla uwalniających endorfiny nut, odbijająca promienie słońca (joł, joł madafaka - taki ze mnie rymów król) i wygodna jak za duża o dwa rozmiary męska koszula. Mówię Wam, kieca super kul na maksa. Zwiewna, przewiewna, do parki jak znalazł. I żółta! W swojej szafie, o dziwo, w tym kolorze podfruwajki jeszcze nie mam.
Szok.
Szok i niedowierzanie.
A najlepsze jest to, że właściwie nie wiem jakim cudem weszłam w jej posiadanie. Tzn. wiem, bez przesady, aż tak oderwana od rzeczywistości nie jestem (jeszcze), jednakże do tej pory dziw mnie bierze, że udało mi się ją zdobyć. Wypatrzyłam ją na <irony mode on> ukochanym przeze mnie <irony mode off> Allegro wystawioną za jakieś grosze. Patrzę, jedna osoba licytuję, a co tam! Nie szkodzi spróbować.
Bach!
Złotówka.
Bach!
Kolejna.
W tym momencie zaczyna budzić się we mnie łowca. Na pewno znacie to z doświadczenia: 'Co?! Ty marna istoto śmiesz mnie przelicytować? mnie?! MNIE?! Takiego wała!'. Nieważne, że zasób portfela ograniczony bo wizja wypadu nad morze nabiera coraz wyraźniejszych kształtów, nieważne, że są rzeczy o priorytecie wyższym, to wszystko jest nieważne, gdy następuje obłęd licytacji. Dochodzę do górnej granicy kwoty, którą jestem w stanie wydać i nagle jest! Wygrywam! Satysfakcja gwarantowana, nawet jeśli do końca aukcji pozostały dwa dni (tak, z podniecenia zauważyłam to dopiero w momencie opuszczania rąk z wymownego gestu zwycięstwa). Na szczęście ostatnie szare komórki jeszcze się nie ewakuowały i spokojnie przekonują mnie do odpuszczenia dalszej walki, tym bardziej, że ilość wyświetleń aukcji raczej nie wróży nic dobrego. Dni mijają, ja o ciuchu zdążyłam zapomnieć, pogodzić się z porażką i nawet stwierdzić, że zupełnie nie był mi do szczęścia potrzebny, gdy wtem dostaję powiadomienie o wygraniu licytacji. Nie muszę chyba mówić jak wielkie było moje zdziwienie i przeświadczenie o tym, że sukienka była mi przeznaczona - a przeznaczenia nie oszukasz, co to, to nie.
zdjęcia - Paweł
________________________♥_________________________
sukienka - Zara; buty - Stradivarius; torba - wiadomo:)
Masz przepiękne dlonie. Tak, wiem, napracowalas się przy opisie i pozowaniu, a ja tu wyjeżdzam z dlonmi ;p ale ten ksztalt, te dlugie smukle palce, wspaniale, szczegolnie na ostatniej fotce.
OdpowiedzUsuńNo kidding!:D Toż to są łapska drwala!:D Są ogromne!:P
UsuńCudowny jesienny klimat! A Twoje włosy zawsze pięknie wyglądają, ale tutaj po prostu urzekły mnie tak mocno w tej niesamowitej jesiennej scenerii! :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i uściski,
Marentora :))
fantastycznie wyglądasz !
OdpowiedzUsuńsliczne zdjecia, inspirujesz :)pozatym lubie takie stylizacje i czulabym się w niej dobrze, :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog. Piękne zdjęcia plus ubrania na nich przedstawione wyjątkowo często trafiają w mój gust, no i te opisy... Właściwie to muszę się przyznać, że jak na żadnym innym blogu ciuszkowym bardziej czekam na opisy niż same zdjęcia. Po prostu masz rewelacyjny styl pisania, czyta się to wyjątkowo przyjemnie i od razu humor lepszy po przeczytaniu ;)
OdpowiedzUsuńK.
Jak czytałam pierwszego posta (pierwszy post?), to też miałam takie wrażenie. Ale po którymś z kolei, uświadomiłam sobie, że są pisane strasznie na siłę, nie ma w nic nich ciekawego, a język jest bardzo pretensjonalny i maksymalnie zmanierowany. Już lepsze te zdjęcia:)
UsuńM.
~Anonimowa K - bardzo dziękuję i bardzo miło mi słyszeć takie słowa:)
Usuń~Anonimowa M. - właściwie to strasznie mi przykro, że tak obierasz moje pisanie. Nigdy nic nie robię siłę, tym bardziej nie każę komuś tych moich wywodów czytać jeśli się nie podobają, również nie zmuszam nikogo do wchodzenia na tę stronę. Ostatnie co można o mnie powiedzieć to to, że jestem pretensjonalna i zmanierowana, nawet nie wiem czym miałoby się to objawiać. Dziękuję jednak za opinię, a Pawłowi przekażę słowa dotyczące zdjęć:)
Śliczna jesień :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia i sukienka - cudowne, aczkolwiek fotografie przełamałabym jakimś detalem o zimnym odcieniu :).
OdpowiedzUsuńDo łamiania tej sukienki zimnymi odcieniami jeszcze dojdziemy;)
UsuńCudownie! Piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńMasz piękną figurę. Ideał :3
OdpowiedzUsuńZdjecia z klimatem. Mozna sie rozmarzyc :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle stylizacja typowo lemonkowa, świetna! <3
OdpowiedzUsuńprzeglądam Twojego bloga chyba od momentu kiedy wystąpiłaś w DDTVN... i ciągle zastanawiam się czy nie jest Ci zimno w te jesienne dni z gołymi nogami?! :) żadnych rajstop tylko naga skóra?! :)
Ależ ja mam rajstopy!;D Cieliste:) Przecież by mi tyłek odmarzł jakbym bez nich biegała:D
UsuńDziękuję serdecznie:)
świetny look<3
OdpowiedzUsuńWidzę, że same "ochy" i "achy", ale pamiętaj Panno Lemoniado, że prawdziwa "szafiarka" ubiera się w ciuchy od Szlezwik&Holsztajn albo Hansa Klossa, a tu tylko same Zary i inne H&My... Wstyd pani Katarzyno! Widocznie musisz wziąć lekcje stylu u... brata :D
OdpowiedzUsuńJa się ubieram TYLKO u Karela Gotta!
UsuńŚwietny klimat,da się czuć magie jesieni!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zdjęcia fajne, ale beznadziejna ta sukienka.
OdpowiedzUsuńM.
piękna sukienka;)
OdpowiedzUsuńPjenkna <3 jak się popatrzy na te zdjęcia to nie ma wątpliwości, że była Ci pisana.
OdpowiedzUsuńDzięuję Wam serdecznie za wszystkie miłe słowa:)
OdpowiedzUsuń