wtorek, 10 grudnia 2013

#lemonapproved part 2

Przyszła zima, mróz i problem bo jednak od wyginania się przed obiektywem wolę czas spędzać zawinięta w koc, w dresie (jak najbardziej niewyjściowym), z talerzem nachosów i serialem na ekranie komputera. Widoku i dokumentacji chciałam Wam jednak oszczędzić (chyba, że lubicie zdjęcia umorusanej po same uszy w sosie salsa twarzy, to MOŻE KIEDYŚ, będąc niespełna rozumu, je Wam pokażę).

Póki co, będąc przy umilających mi mroźne wieczory obrazkach, mam dla Was w pełni subiektywne propozycje czasoumilaczy.


S E R I A L 

Breaking Bad
(2008-2013)


Długo zwlekałam zanim w końcu zasiadłam przed tym małym dziełem sztuki. Internety huczały od zachwytów, od zachwytów huczała mi Freta i w końcu sama, na własnej skórze postanowiłam się przekonać dlaczego cały świat tak bardzo zachwyca się historią chorego na raka nauczyciela chemii, schodzącego na ścieżkę bezprawia i odnajdującego się na niej w stu procentach.
Już od pierwszych odcinków Waltera White'a pokochałam miłością bezgraniczną, a cała Jego historia towarzyszyła mi naprawdę przez wiele dni (właściwie do tej pory mi towarzyszy, bo uwielbieniem do tego serialu powoli zarażam kolejne osoby z mojego otoczenia). Fantastycznie skonstruowana fabuła i fenomenalnie rozpisane postacie Heisenberga, Jessiego, Gusa czy Mika sprawiają, że nie da się nie wciągnąć w losy głównych bohaterów. Nie przypadkiem zresztą w tym ciągu znalazły się same czarne (choć nie do końca) charaktery - moim zdaniem stanowią kwintesencję wspaniałości tego obrazu i to one czynią go wręcz uzależniającym. Z resztą, nie ma tu postaci czarnych albo białych. Każdy jest tu wielowymiarowy i, jak to było w moim przypadku, bardziej kibicowałam jednostkom będącym na pierwszy rzut oka właśnie tymi złymi. 
Ukłon należy oddać nie tylko w stronę scenarzystów, ale również odtwórców głównych ról. Bryan Cranston przechodzi tu po prostu samego siebie. Jego przemiana z poczciwego faceta w średnim wieku w barona narkotykowego sprawia, że mój ekscytacja sięga kosmosu. Z resztą, sam Sir Anthony Hopkins napisał do Pana Cranstona list, w którym to daje upust swojemu zachwytowi nad wykreowaną przez Niego postacią. A wiecie, jak Hopkins approved to ja już nie muszę. Z resztą, porównania tego serialu do 'Ojca Chrzestnego' czy 'Człowieka z blizną' wcale nie są bezpodstawne. O ogromie nagród otrzymanych przez twórców nie wspomnę.
W każdym razie, by nie zdradzać fabuły bo korci mnie już by opisywać, opisywać, opisywać i analizować, jeśli ktoś tak jak ja lubi dobrze napisaną historię, wciągającą fabułę i postacie uzależniające jak błękitny produkt Mr. White'a to nie będziecie zawiedzeni. Mało tego, gwarantuję, że po finałowym odcinku poczujecie w sercu ogromną pustkę i smutek, że już wszystko się skończyło. To co? Science, bitch!



M U Z Y K A

Morcheeba


Po przedstawionym wyżej dość ciężkim serialu, muzycznie mam dla Was coś lekkiego, błogiego i przyjemnego. W dobie piosenek o kręceniu tyłkiem, robieniu fellatio i innych przyjemnościach okraszonych stu dolarowymi banknotami, striptizerkami i gołym cycem, Morcheeba jest jak pluszowy, tęczowy jelonek wśród kwiatów rajskiego ogrodu, emanujący pastelowym światłem. I choć cała nowa płyta nie urywa mi pośladków tak jak te poprzednie, to teledysk do kawałka 'Gimme Your Love' jest najlepszym przykładem na to, że można nagrać coś pięknego, z klasą, apetycznego i po prostu miłego dla oka (plus dziewczna - jelonek <3)



F I L M 

Dziewczyna z Tatuażem
(2011, reż. David Fincher)


Jeśli chodzi o ekranizację powieści Stiega Larssona, to ludzie dzielą się na dwa obozy - fanów ekranizacji szwedzkiej i tej amerykańskiej. Nie umniejszając broń Boże czegoś tej pierwszej, ja należę do fanów i wyznawców filmu Davida Finchera. Raz, że zrobił go Fincher, dwa, że za muzykę odpowiadał Trent Reznor, znany wszystkim z NIN. Dorzućmy jeszcze do tego duet Rooney Mara plus Daniel Craig i mamy obraz od którego nie można oderwać oczu, przepełniony niepokojącymi zdjęciami, atmosferą, czyli wszystkim tym co takie zwierzaki jak ja lubią najbardziej. Oczywiście sama ekranizacja szczegółami różni się od książki, ale uważam, że bardziej oddaje jej klimat niż ta w wersji europejskiej (która z resztą straciła dla mnie swój urok, gdy aktor grający Blomkvista zaczął bardzo przypominać poobijanego Andrzeja Gołotę). Z resztą, jeśli chodzi o dobór aktorów do odtwarzanych przez nich postaci to amerykańska 'Dziewczyna z Tatuażem' bije tę drugą na łeb (popatrzmy chociażby na odtwórców Nilsa Bjurmana, ja czytając książkę oczyma wyobraźni już wtedy widziałam grubego, odpychającego, obleśnego świniaka). Wszystkie te szczegóły wzięte do kupy czynią z 'Girl with the dragon tattoo' jeden z moich ulubionych filmów, do którego zawsze powracam w zimowe wieczory


________________________♥_________________________

14 komentarzy:

  1. Breaking Bad nie oglądałam, choć nazwę słyszałam wielokrotnie. Piosenki nie znałam i jej fanką nie jestem, za to ta grafika i teledysk są cudne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Breaking Bad jest niesamowite! Również pod wpływem nacisków i zachwytów zaczęłam oglądać i nie żałuję ;) I dziewczynę z tatuażem też oglądałam, robi wrazenie - ale jeszcze lepsze książka, jak zawsze ;) Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzeliśmy pierwszy odcinek Breaking Bad i na razie tyle, cała seria na dysku czeka. Ale wszyscy zachwalają, Lemon zachwala, to w końcu trzeba będzie się wciągnąć:) Co do ekranizacji Millenium, amerykańskiej nie widziałam i chyba nie obejrzę, chyba że przypadkiem w tv. Z kryminałami mam tak, że gdy już znam zakończenie, drugi raz na pewno nie obejrzę. A znam już zakończenie (książki nie czytałam). Nie wiem, jak Mara zagrała Lisbeth, ale jakoś nie mogę się przekonać do niej (ale tylko z wyglądu, bardzo subiektywne). Może przez to, że jestem wielką fanką urody Noomi Rapace, gdybym była lesbijką nie wygoniłabym jej z łóżka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, koniecznie, KONIECZNIE musiscie obejrzeć:D Fakt, że pierwsze kilka odcinków to dopiero rozbieg, ale potem to co scenarzyści i aktorzy wyrabiają to jest czysta magia:D Na pewno nie będziecie zawiedzeni:)
      Co do DzT, ja Marę uwielbiam i mnie ona bardziej pasowała do roli niż Rapace (choć Ona również była fantastyczna. Właściwie gdyby nie ona, to szwedzka wersja mogłaby dla mnie nie istnieć), ale obejrzyj amerykańską - zdradzę, że zakończenie jest inne niż w książce, a co za tym idzie, inne niż w wersji europejskiej;)

      Usuń
    2. Również poprzestałam na pierwszym odcinku Breaking Bad, ale te wszechobecne zachwyty nie dają mi spokoju! Jak tylko rozprawię się ze Spartacusem (Venila approved), podejmę rękawicę.
      Uściski, mała!

      Usuń
  4. Ja miałam dwa podejścia do Breaking Bad, pierwsze skończyło się fiaskiem, nie dotrwałam nawet do końca pierwszego sezonu ale byłam blisko. Całe szczęście dałam się przekonać do próby drugiej i obejrzałam całość za jednym zamachem. Mało sypiałam w listopadzie z tego powodu ale naprawdę fajny serial ukręcili (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! To tak jak ja! Pod koniec czwartego sezonu nawet już śniłam o BB:P

      Usuń
    2. Po Hannibalu - Breaking jeden z moich ulubionych seriali :) Kończę 1-szy sezon i oszalałam <3

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Co do filmów i seriali- przedstawiasz w sumie klasykę, którą też uwielbiam ;p Czekam z niecierpliwością na jakieś mało znane smaczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Craiga! Oglądałam oczywiście "Dziewczynę z tatuażem" i również polecam. Końcówka trochę mnie rozczarowała, no ale tak zwykle bywa, co by zaskoczyć widza i dać mu to, czego się nie spodziewa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obejrzałam zarówno wersję amerykańską, jak i szwedzką i jestem zdecydowaną zwolenniczką tej pierwszej. Jedyny mankament, który mnie osobiście dość drażnił to to, że w wersji amerykańskiej Lisbeth czasem sprawiała wrażenie, że się boi, że jest wystraszona - przecież ona taka nie była! To mnie irytowało.

    OdpowiedzUsuń