Pierwszy dzień urlopu budzi mnie z opatulonym w puchową kołdrę balkonem. Krajobraz przybrał czarno - biały kolor, a pomaga mu w tym jeszcze leniwie opadający z nieba śnieg. Pierwszy, prawdziwy tej zimy.
Niech go szlag.
Nie licząc poprzedniego roku, jest to kolejny raz, kiedy ja postanawiam zrobić sobie kilka dni wytchnienia, a świat bombarduje mnie najgorszym z możliwych opadów atmosferycznych. Mam nadzieję, że to krótkotrwała niedogodność. Niech zmrozi, niech poskrzy się w słońcu i w połowie lutego zniknie na następne dwanaście miesięcy. Do wiosny wszak już bliżej niż dalej.
Rozglądam się po pokoju i próbuję ogarnąć walające się po podłodze ubrania. Plecak do połowy zapełniony (taka tam alegoria szklanki w 1/2 pełnej) i zastanawiam się ile warstw muszę na siebie włożyć żeby nie zmarznąć. Nie jest to jednak najważniejsze, najważniejsze jest to, że będę mogła odpocząć od dającej ostatnio w kość pracy, od Krakowa i zmienić choć na chwilę otoczenie. Bo te najbliższe kilka dni nie tylko obfitują w jeden z najbardziej spontanicznych wyjazdów zorganizowanych z dnia na dzień, ale w miejsca zupełnie nowe i takie do których wrócę po kilkunastu latach nieobecności. Także ten, trochę nie mogę się doczekać.
W każdym razie, bo czas mnie goni, a jeszcze do upchnięcia mam kilka szpargałów, zostawiam Was ze zdjęciami na których śniegu i mrozu jeszcze nie było. Wręcz przeciwnie, nawet można by pokusić się o stwierdzenie, że pogoda była całkiem niczego sobie. Z pewnością potwierdzić by to mógł Pan stojący obok mnie ostatnio w tramwaju, a mający na sobie jedynie puchową kurtkę i krótkie spodenki (yup, boso przez świat level hard).
Do zobaczenia w niedzielę!
zdjęcia - Paweł
________________________♥_________________________
marynarka, szalik - Zara; bluza; koszula - House; spodnie - H&M; trampki - Converse; torba - vintage
piękne pomieszanie kratek. odważne i warte wypróbowania. miłej wycieczki!
OdpowiedzUsuńSwietny outfit na co dzien :)
OdpowiedzUsuńczy ja dobrze widzę mój cudny Kraków ? :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym panu na blogu. On miał problem ze stopami i nie mógł założyć butów. Aż tak mu zostało do dziś. Jak ktoś lubi :) Ja, gdy jest upał nie mogę też nosić niektórych butów (skutki wypadku) i biegam po Tarnowie na boso. Jeszcze się nie skaleczyłam ani na kupę nie weszłam wiec jest dobrze :) Szaleńczo miłej podróży!
OdpowiedzUsuńrewelacyjny outfit:)
OdpowiedzUsuńGenialna marynarka! :)
OdpowiedzUsuńidealne połączenie krat! Szala i marynarki zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńLove this casual outfit, a sort of heritage chic, amazing :) xx
OdpowiedzUsuńDodaj zdjęcia ze śniegiem ! :)
OdpowiedzUsuńTaki styl - proszę się nie obrażać - nazywam stylem "nerda/kujona" i podoba mi się nieziemsko. W ogóle połączenie marynarka + bluza = szał ciał. Fajnie :)
OdpowiedzUsuńU Was nie ma śniegu? Cz to stare zdjęcia? :)
OdpowiedzUsuńLemonie, dopiero teraz dostrzegłam tę okropną czcionkę u Ciebie:
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=635897539780993&set=a.183154565055295.33114.153360341368051&type=1&theater
A jak opublikowałam, to okazało się, że jednak nie masz comic sans - więc zwracam honor :)
UsuńPs. Nie, nie umiem usunąć komentarza :D
A gdzie romantyczny rower w miętowym kolorze? To o nim pisał redaktor?
OdpowiedzUsuńlemon, kocham Cię w spodniach! oraz... GDZIE JESTEŚ?!
OdpowiedzUsuńMarynara, tramp, bl... hm... wszystko mi się podoba !
OdpowiedzUsuńŚwietna kolorystyka, kojarzy mi się z jesienią... :) Ładniutko.
OdpowiedzUsuńMEGA!! <3 ta marynarka miała być moja, ale niestety kupiłam bilety do paryża, nie miałam kasy i w końcu zabrakło jej w sklepach ;p
OdpowiedzUsuńale wyglądasz rewelacyjnie, całkowicie w moim stylu, ubrałabym to na siebie i świetnie się w tym czuła :)
świetny blog, obserwuję, mam prośbę, wypromujesz mnie? :3
OdpowiedzUsuńTo dla mnie bardzo ważne :*
http://wikt0ria.blogspot.com/
:( czo cię nie ma?
OdpowiedzUsuńWracaj,wracaj!
OdpowiedzUsuńa bylas moja ulubiona blogerka...
OdpowiedzUsuńCo ta lemoniada:( tesknimy!
OdpowiedzUsuńJa wciąż wyczekuję nowego pościwa!
OdpowiedzUsuńżakiet jak jedna moja kurtka.
OdpowiedzUsuńWiesz co? zazdroszczę Ci słodkiej nonszalancji. luzu