Trochę ponad dwa miesiące.
Trochę zaczęłam tęsknić...
...i chyba trochę powinnam się wytłumaczyć.
Początkowo mały zastój był zamierzony. Byłam zmęczona całą tą dosyć negatywną otoczką blogowego świata i po prostu zaczęło mnie to mierzić. Uwierało mnie wszystko co z tym było związane. Parcie na statystyki, parcie na 'fanów', parcie na wszelkie inne dogodności związane z blogowaniem. Świat poszedł do przodu, ja zostałam w tyle z mindfuckiem: 'co się do cholery stało'? Gdzie czasy kiedy większość piszących w internetach pannic się znała, kiedy z każdego wirtualnego pamiętnika unosił się zapach pasji i czystej sympatii do tego co się robi, gdzie blog powstawał dlatego bo miało się coś do powiedzenia a nie nieskończoną chęć zapełnienia kolumny pt. 'współpraca'.
Przez kilka lat patrząc na to wszystko do swojego cytrynowego świata straciłam trochę serca. I smuciło mnie to wielce, bo jakby nie patrzeć było to takie MOJE miejsce w którym wszystko działo się tylko i wyłącznie według moich zasad. Jednak świadomość wrzucenia mnie do wora z etykietką: 'bloguje - nie pracuje, w głowie same 'darmoszki', a twarz myślą nie skalana' działała na mnie demotywująco do tego stopnia, że na myśl o wyciągnięciu aparatu robiło mi się słabo. Nie chciałam się do niczego zmuszać, bo nic tak nie zabija miłości do tego co robimy jak właśnie przymus, ale nie chciałam się też z Wami żegnać. Za bardzo Was polubiłam i niejednokrotnie dzięki Wam uśmiech na twarzy malował mi się po same ósemki. Tym bardziej, że wielu z Was przez ostatni okres dało mi do zrozumienia, że może trochę za mną tęsknić (poza tym, jak Riennahera jeszcze raz mnie zrypie za brak wpisów to walnę się komputerem w łeb).
I to własnie działo się w mojej głowie do 31 stycznia, kiedy to nagle moje i Pawła życie stanęło trochę do góry nogami, a my sami musieliśmy pewne rzeczy przewartościować.
Otóż, wspomnianego dnia zostaliśmy nagle rodzicami małej, biszkoptowej znajdy, którą jakiś buc wyrzucił z samochodu do rowu. Bąbel - bo tak została nazwana nasza kulka, miał wtedy trochę ponad trzy miesiące i na sam widok smyczy oraz myśl o spacerze dostawał drgawek. We dwójkę zakochaliśmy się w nim bez pamięci, a wszystko, co w naszym lekko egoistycznym życiu było ważne, zeszło na dalszy plan. Numerem jeden stało się (i właściwie jest do teraz) karmienie, głaskanie, rzucanie gumowego hamburgera i pilnowanie by Młody nie zeżarł na polu czegoś co mogłoby w karygodny sposób odbić się na jego zdrowiu (a jest nie lada wyczyn, bo tylko po przekroczeniu granicy z łąką włącza mu się syndrom odkurzacza). Zupełnie straciliśmy na jego punkcie głowy, a mnie samej włączyło się 'Okołoszczeniakowe Zapalenie Mózgu' (senkju Freta) i przez pierwszy tydzień buczałam, że nie będę w stanie uszczęśliwić mojego psa a już na pewno dobrze go wychować. Wszystko jednak się uspokoiło, Bąbel otrzymał miano Mikropieseła, a wczoraj został szczęśliwie zaczipowany. Rośnie zdrowo (odpukać i nie zapeszać), już mieści się w szelkach i waży całe 4 kilogramy. Czasami wychodzi z niego mały perwers - uwielbia lizać stopy. Kradnie również majtki i staniki, a skarpetki wraz z papierem toaletowym to najlepsze zabawki na świecie. Zjadł już jedno posłanie (a taki wypas dostał. Jeansowy. W kratkę!) i dwie kołdry (w ręczniakach straciliśmy rachubę), raz udało mu rozsmarować swoją kupę na ścianie (czasami wychodzi z niego mały artysta), ale oprócz tego jest najwspanialszym psem na świecie. Kocha wszystkich i z każdym musi się zapoznać. W piątek otrzymał własny, prywatny kosz rowerowy, co by z nami mógł podróżować i po pierwszym włożeniu już wiem, że niezwykle mu posmakował.
Sami więc widzicie, że to moje blogowanie mogło trochę zejść na dalszy plan, jednakże mam nadzieję, że mi tę małą ucieczkę w internetowy niebyt wybaczycie i wrócicie do mnie. Ja Was ze swojej strony bardzo z tę przerwę przepraszam, jest mi trochę wstyd, że tak przepadłam nagle ni stąd ni zowąd, ale już jestem i szczuję. Zdjęciami. Z Mikropiesełem a jakże.
zdjęcia - Paweł
________________________♥_________________________
sukienka - Zara; parka - House; buty - New Balance; czapa - Asia mi zrobiła; zegarek - Danish Design via. Classic Watch
aaa ajutro lece sprzątać w parku jerzmanowskich, żeby przypadkiem czegoś wstrętnego tam znaleźć i co gorsza zjeść, się nie dało :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie w tym tygodniu, to na pewno w przyszły weekend wpadniemy na spacer!:)
UsuńNo nareszcie jesteś! Bąbel cudowny, ciekawy świata jak widzę :) Mam nadzieję, że będziesz tutaj częściej.. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBędę, obiecuję:)
UsuńUroczy maluch, niech się zdrowo i szczęśliwie chowa :)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńGdyby nie to, że nie czuję się uprawniona, sama zjeżdżałabym Cię co tydzień, że jak to tak niedziela bez Twojego wpisu i w ogóle. ;p Ale Instagram pomógł mi ogarnąć, że zostałaś psią mamą i że ten nowy obowiązek pochłania Cię bez reszty. W każdym razie szczęścia z uroczym maluchem i niech Wam się wiedzie kolorowo - ale o nas już nie zapominaj. ;p
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie zapomniałam:) Nawet nie wiesz jak mi było głupio w stosunku do Was, ale no musiałam, po prostu musiałam odsapnąć:) No i zająć się piesem:D
UsuńPrzepiękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńSuper psina!! Dobrze, że już wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńHistoria z cyklu "Nierozumiem... całkiem dobry pies a ktoś wyrzucił" :) . Od dwóch lat mam takiego "całkiem dobrego" w bloku (razem z dwoma kotami) Totalnie nieplanowana sytuacja ale warta każdej sekundy. Na pocieszenie stratom materialnym dodam, iż ich zliczywanie, mimo,że wydaje się wpisane w nową rzecvzywistość, zakończy sie mniej więcej po roku. (do dziś z żalem wspominam jedyne buty na szpilce na wszytskie okazje od egzaminów po wesela, które towarzyszyły mi od liceum a "całkiem dobry" pies zeżarł je w 5 min od wyjęcia ich z pudełka).
OdpowiedzUsuńa apropos blogowania...jakoś nigdy nie utożsamiłam Twojego bloga z typowym blogowaniem modowym na których ostatnio wiesza się psy Dla mnie osobiście ten blog to zupeeełnie coś innego :")
Pozdrawiam
Aaaa dziękuję za te słowa:) To bardzo miłe, że włąśnie tak postrzegasz mój blog:) Co do 'całkiem dobrych' piesów to my nawet stratami się nie przejmujemy;) Buty są ciągle chowane, bo Mały wykazuje szafiarskie zacięcie i uwielbia w nie wsadzać...pysk:D Po za tym to tak kochana bestyja, że nie możemy się nim nacieszyć:) Tak źle do pracy się nigdy nie wstawało - perspektywa pozostawienia go samego i tej tęsknoty boli co rano:)
UsuńPiesel rzadzi <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Pieseł na Was trafił!
OdpowiedzUsuńPsa w koszyku rowerowym jeszcze nie widziałam, może spotkam Was na mieście :D
A w blogowym światku nawet się trochę ostatnio uspokoiło, ale jak w każdym światku, jakieś bagienko się znajdzie.
Brakowało Ciebie, Kochana! Sama mam pieska znajdę(bo został wyrzucony do lasu z malutką suczką) i wiem, ile potrafi dać radości i miłości:) A stylizacja jak zawsze w moim klimacie, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMnie też Was bardzo brakowało:)
UsuńAaa..czyli to było nieplanowane "macierzyństwo", czyli wpadka ;) Na takie zdjęcia warto było czekać :)
OdpowiedzUsuńAahahahaha:D DOKŁADNIE:D
Usuńdobrze, że wróciłaś, tu zawsze tak spokojnie, "przytulnie", żadnych reklam, codziennych postów, a na ten niedzielny zawsze czeka się z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńmiłego i satysfakcjonującego "mamowania" psiakowi-szczęściarzowi, który do Was trafił!
pozdrawiam
Bardzo mi miło i dziękuję za takie słowa:D
Usuńbluzeczka w kwiatki i psinka są urocze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie
Zocha
Nic na siłę, w działaniu musi być love ;) Blogów też to dotyczy.
OdpowiedzUsuńA pies jest uroczy, słodki i najpiękniejszy (chociaż mój jest lepszy od niego, bo mój). Tak sobie myślę - to dobrze, że ktoś tego psa wyrzucił. Bo jeśli głupi właściciel miałby się znęcać, psychikę burzyć, to lepiej, że ktoś inny przejął zwierzaka. Mam psa z traumą, za długo przebywał z burakami, więc wiem, co piszę.
Zegarek masz ładny. Lubię ten kolor.
Jak dobrze was widzieć:)nigdy się nie wypowiadałam,ale zaglądam od dawna i regularnie
OdpowiedzUsuń:)ja także zostałam nieplanowanie mama,ponad rok temu przywiezlismy znalezionego w Zakopanem,wycienczonego pieska. Początkowo mieliśmy być tylko domem tymczasowym,po2 dniach nasze życie zupełnie się zmieniono. Piesek jest z nami,była to autentycznie jedna z ważniejszych życiowych decyzji i najlepsza. Bardzo go kocham i z radością podglądamy losy wasze i Bąbelka,bo bardzo przypominają nasze. Serdeczne pozdrowienia, Karolina i Panicz
PANICZ <3 o borze szumiejący, już Go kocham:) Takie piesy sa najlepsze, kochają najmocniej, a my robimy wszystko żeby wynagrodzić im ten zły czas:) Dziękuję Ci za ten komentarz i gorąco Was ściskamy:) Cała nasza trójca:D
Usuńslicznie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na: www.okomody.blogspot.com
oraz na fb: https://www.facebook.com/pages/Eye-Of-Fashion/643842068970318?fref=ts <3
On jest cudowny! Mój zachwyt potęguje jeszcze dodatkowo to, że wygląda identycznie jak mój Radar w dzieciństwie, no identycznie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś:)
To koniecznie, KONIECZNIE musicie nas jeszcze odwiedzic i wymymłać Bąbla:D
UsuńFajnie, że jesteś, bardzo lubiłam do Ciebie zaglądać, masz bardzo charakterystyczny styl i zwyczajnie miło się patrzy na Wasze zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńI piesio uroczy!
Jaki piękny pieseł! i Twoja ruda grzywka ;] pasujecie do siebie ;p
OdpowiedzUsuńNo nareszcie wróciłaś!
OdpowiedzUsuńgrzywka i kosz rządzą :)
OdpowiedzUsuńMikropieseł ma przepiękne ślepki, Tobie w dalszym ciągu zazdroszczę tej parki no i, co najważniejsze, strasznie się cieszę, że jednak postanowiłaś powrócić i dalej dzielić się z Nami częścią Lemonowego życia ♥ lowe lowe lowe!
OdpowiedzUsuńJesteś! Jesteście! :D Wspaniale, że wróciłaś do blogowego światka :) Przyznam, że i ja miałam u siebie pewne zastoje związane z pisaniem..
OdpowiedzUsuń2 i 7 zdjęcie ♥♥♥ genialne! i koszyczek dla Bąbla! :D rewelacja! szkoda, że mój Ryszard nie preferuje takich podróży.
Cieszę się, że znaleźliście się z Bąblem, bo pieseły to jest mega fajna sprawa! :D
Pieseły są najlepsze w całym Wszechswiecie!:D Ryszarda koniecznie trzeba przekonać:D Jak to tak, pieseł nie jeździ na rowerze;P
UsuńBardzo się cieszę, że wróciłas, bo tęskniłam!!!! I jak zwykle super wyglądasz :-) Pozdrawiam. Hania bania
OdpowiedzUsuńOjejku, jaki sliczny piech!!! I nawet sie nie wyglupiaj , ze nie bedziesz wiecej pisac bloga!!! Byloby bardzo smutno bez niego w tym internetowym swiecie :(
OdpowiedzUsuńAaaaww:3 Dziękuję:)
UsuńKlimat Twojego bloga jest wyjątkowy, tęskniłam i bardzo się cieszę, że wróciłaś! :) Proszę tylko o jedno - nie używaj Comic Sans... ;(
OdpowiedzUsuńNA Boga, ale ja nie używam Comic Sans o.O COŚ JEST NIE TAK!
Usuńjuż miałam nie wybaczyć, ale ten pieseł <3
OdpowiedzUsuńHa:D Pieseł kupuje wszystkich;)
UsuńJesteś! Tęskniłam!
OdpowiedzUsuńA pieseł - matkoicorko - przenajpiękniejszy na swiecie!
Wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńA pieseł świetny - i jaką ma cudowną miejscówkę na rowerze :D
Rasowy Mikropieseł na zielonym pastwisku, kupa na ścianie, frenetyczna kieca, czapa o smaku dżemu wiśniowego - o tak, Lemoniadowy szajbus umie zrobić "wejście smoka" :D Cieszem siem z Twojego komingbeku, bo brakowało mi tej jednej czekoladki w pudełku z tymi najlepszymi, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia, jak ja się cieszę, że napisałaś ten post. Moje myśli uważam za zwerbalizowane.
OdpowiedzUsuńCo za kosz rowerowy, pan pies ma jak w raju