wtorek, 12 listopada 2013

Summer Don't Know Me, He Just Let Me Love In My Sea


Wiecie jaka jest rzecz najstraszliwsza, która może się Wam przydarzyć w długi weekend? Kiedy za oknem szaro, buro i pada? Taka, o której samo czytanie przyprawi Was o dreszcze i będziecie mieli ochotę zwinąć się w kulkę i popaść w chorobę sierocą?

Brak internetu.

I nagle zagina się czasoprzestrzeń, minuty trwają godziny, a Ty masz tyle wolnego, że nie wiesz co z nim zrobić. 
Posprzątasz całe mieszkanie tak, że można spokojnie jeść z podłogi, znajdziesz dawno niewidziany sweter (z radością weźmiesz go w ramiona, bo przez ostatnie kilka miesięcy byłaś przekonana, że na skutek ewolucji wyrosły mu nogi i opuścił Cię na dobre), wywalisz dwa wory niepotrzebnych pierdół i zrobisz porządek w piżamach. 

Mało?

Oczywiście, że mało.

Skończysz czwarty sezon Breaking Bad, po którym Twoje nerwy będą w strzępach i zaczniesz serię finałową. Nie, ona nie poskleja Twoich nerwów - wręcz przeciwnie, staniesz się wrakiem człowieka.
W przerwie (kiedy już nie wytrzymasz, bo za bardzo związałeś się z głównymi bohaterami) wyjdziesz w końcu na spacer i odkryjesz nowe, piękne krzaczory tuż za swoim domem. 
I tak Cię wtedy natchnie, przemyślenia wezmą, co takiego się stało? Kiedy i w ogóle jak? 
Niby jakim cudem, kilka kabli potrafi związać Cię na długie godziny przed pudłem z kolorowymi obrazkami (absolutnie nie mówię, że to źle. Wszystko zależy co przy pomocy tego 'pudła' robimy). Tym bardziej, że przynajmniej w moim przypadku, z internetami zapoznałam się bardzo późno. Kiedy wszyscy wokół serwowali po Onecie i ściągali mp3 z Kazy (czy jak to się wtedy nazywało), ja niczego nieświadoma skakałam sobie jak te jelonki po łąkach, wąchałam kwiatki i liczyłam na niebie obłoki. Niewinność w każdym calu, niezbrukana jeszcze Facebookiem*. Prace do szkoły pisałam ręcznie, czasami siedziałam w bibliotece i do niczego zupełnie nie była mi potrzebna klawiatura. Pawła do tej pory to dziwi jak ja się uchowałam - tu należy nadmienić, że mój pierwszy komputer dostałam będąc już na studiach, a połączenie internetowe było godne prędkości światła (kiedy Gamoń zasugerował mi żebym zaczęła prowadzić bloga, z rozbrajająca szczerością zapytałam: 'a co to właściwie jest?'. Odgłos facepalma było chyba słychać w południowych Włoszech). 
I teraz ja, sieciowy matoł upośledzony w rozwoju, a już na pewno w nim opóźniony, siedzę rozżalona i wpatruję się w ikonę dostępu do świata. Bo tam zostały piękne zdjęcia, bo tam ludzie tworzą piękne słowa, bo tam wszystko jest na wyciągnięcie ręki.



zdjęcia - Paweł

________________________♥_________________________

sukienka - Choies.com; sweter - Asian iCandy; szalik - Oysho; buty - prezent



*Jako ciekawostkę z której możecie się ze mnie śmiać, powiem Wam, że kiedy byłam jeszcze bardzo młoda (okolice końca podstawówki/początek gimnazjum) moi kochani Rodzice pozwalali mi czasami w wakacje przychodzić do siebie do pracy i...drukować strony internetowe. TAK, dobrze przeczytaliście. Potem sobie w domu wszystko czytałam, oglądałam czarno-białe zdjęcia (jak udało się dorwać 'kolorową drukarkę' to Chryste Panie, Kosmosie i Potworze Spaghetti, jakie to było szczęście) i 'surfowałam w sieci'. Jak się tak teraz nad tym zastanowię, to chyba tak po trochu te internety wtedy kradłam. Dobrze, że nie rozprowadzałam ich na czarnym rynku...









27 komentarzy:

  1. ooojaaaciee!! wyglądasz prze!mega!genialnie!! sukienka króluje - bezsprzecznie!;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja, pewnie jak większość, wcześnie zaczęłam "przygodę" z Internetem i to było w sumie na początku wręcz uzależniające. A teraz? Jak jestem gdzieś na wakacjach to wcale nie ubolewam nad brakiem Internetu, wręcz przeciwnie - ciesze się wolnością od komputerów. Nie raz jak byłam u znajomych i proponowali mi że jak chce to mogę wejść do ich kompa było zdziwienie, że nie mam ochoty. Bo wakacje, to wakacje od wszystkiego co ma się na co dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam jak prosiłam brata, czy mogę popatrzeć, jak korzysta z Internetu :P To były czasy "po kablu do telefonu".
    Mi wyłączyli Internet na 2 dni, bo wykorzystałam limit, ale jakoś przetrwałam, chociaż nie powiem, żeby było łatwo.
    Mega komin!

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd ja to znam!
    Mój Paweł do dziś się ze mnie naśmiewa, że 20 lat żyłam bez komputera :) Pierwszego laptopa dostałam dopiero na studiach. Nie Ty jedna odrabiałaś prace domowe ręcznie, siedząc w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chowałyśmy się jak zwierzeta:P Ach piękne czasy to były:)

      Usuń
  5. Śliczna sukienka i te buty love ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Obłędny zestaw, uwielbiam takie jesienne klimaty! <3 Genialna kolorystyka i przede wszystkim wszystko doskonale pasuje do Twojej urody.

    OdpowiedzUsuń
  7. No mega opowieść! Ja studia skończyłam niemal bez internetu. Tzn. trochę rzeczy do pracy magisterskiej było z sieci, ale niewiele (stwierdziłam, że nic tam nie ma, nie mogę znaleźć wiarygodnych informacji, więc i tak biegałam do biblioteki, ale to był rok 2006). Pierwszy, własny komputer kupiłam sobie, za własne pieniądze w wieku 25 lat. Wcześniej jednak przez moje pokoje akademickie przetoczyła się masa gratów, składaków. Nie powiem, samemu się to nawet naprawiało czasem (poziom poloneza, w przełożeniu na warunki warsztatu samochodowego:), chociaż obok przez jakiś czas miałyśmy sąsiadów informatyków (którzy jarali się naszymi sprzętami z kartą graficzną w 16 kolorach na czele i germańską klawiaturą jak dinozaurami).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leżę:D Powiem Ci, że swój pierwszy, własny komputer też kupiłam w wieku 25 lat za własne pieniądze:D Nawet klikam z niego właśnie teraz:D

      Usuń
  8. Moja młodość też wyglądała podobnie :) Ależ Ty jesteś ładna, z każdym zdjęciem coraz ładniejsza! To niesprawiedliwe! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, no weź! Spłonę w rumieńcach!:) Dziękuję bardzo:3

      Usuń
  9. wielbię Cię!! Sweter cudowny! Połączenie sukienki i szala idealne! ;)
    Ja o zgrozo lubię wracać do chwil bez internetu, wymykam się czasem do naszego drugiego pustego mieszkania - brak telewizora, brak internetu.. zmusza nas do rozmów, bycia 'tylko my' i pozwala odpocząć ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowna stylizacja, naprawdę patrzę z zachwytem. Ja tam jestem zdania, że biblioteka ma przewagę nad Internetem-
    gdybym mogła zamieszkałabym w niej;)

    OdpowiedzUsuń
  11. so glad i found your blog!!!!! follow...:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Sweter - coś pięknego! Uwielbiam Twój styl <3
    Aaa historia z drukowaniem stron internetowych tak mi humor poprawiła ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :)
    Fajny blog, jeśli pozwolisz, będę tu częściej wpadać ;)

    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    http://cocomaid.blogspot.com

    P.S. Obserwujemy?:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudownie wyglądasz! :) Pamiętam jak sama zrobiłam porządki życia i ogarnęłam wszystkie zaległe sprawy gdy w przerwie między umowami z dostawcą internetu zostałam bez niego na długie 3 miesiące. Obecnie nie wyobrażam sobie takiej przerwy, jednak czeka mnie znowu za jakiś czas... :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahahaha! A ja miałam wyznaczony czas, raz w tygodniu ok.30 minut (zależy od impulsów). Wchodziłam wtedy na strony, klikałam jak najwięcej, a potem wszystko przeglądałam w trybie offline;))

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie komentarze:)

    OdpowiedzUsuń