Karma to jest jednak prawdziwa suka. Raptem kilka dni temu dzieliłam się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat męskiego chorowania i w ramach zemsty zostałam po cichu, pod osłona nocy zarażona bakterią kaszlu, kataru i gorączki.
Gil po kolana i dawaj.
Jako, że jednak twarda ze mnie baba i boję się jedynie pająków i klaunów, nic sobie z mojej siorbającej niedyspozycji nie robiłam (#twardymtrzebabyćaniemiętkim). Wraz z moja Panią Matką obskoczyłam na dzień przed Mikołajem najbardziej zatłoczoną galerię w mieście, napisałam z hiszpańskiego sprawdzian i szarpałam się z niejakim kolegą Ksawerym, który musiał mieć bardzo spory problem do mnie, bo za cholerę nie dawał mi spokojnie przejść kilka metrów, tylko miotał mną jak Szatan. Okropny z niego Skurczybyk. Prawie zostałam zmuszona do upychania w kieszeni kamyków by nie zostać zepchnięta z wysokiego wiaduktu. Udało mi się jednak przeżyć i jestem. Już bez kataru i bez kaszlu, bo każda Dziewczyna wie, że choruje się maks dwa dni;) Na więcej przecież nie ma czasu! Dopomógł mi w tym z resztą pyszny, zimowy grzaniec którym to, dosłownie i w przenośni, posiłkowałam się przez weekendowe dwa dni. Na wszelkie zdrowotne niedogodności - #lemonapproved.
O! A będąc jeszcze w tematyce alkoholowo - rozgrzewającej, możecie sobie mnie dziś oglądać jak hycam odziana w kolor wina, który najlepszy jest na tę porę roku i lubię go bardzo i w ogóle hej. Jest też gdańska owca na mej piersi i czapa - niespodzianka, wydziergana przez Naj Naj Naj Mamę Mej Bliźniaczej Siostry (#jestękiziakię), w której mogę schować się (w czapie, nie w Riennaherze) przed całym złym światem, wiatrem i inną niepogodą. Zatem siadajcie, oglądajcie i trzymajcie się czegoś bo wiucha niemiłosiernie.
zdjęcia - Paweł
________________________♥_________________________
sukienka, sweter - New Look; budrysówka - House; buty - Parfois; czapa - zrobiona przez wspaniałą Mamę Kiziaka; teczka - Not A Virgin Shop
P.S. Proszę o wybaczenie dzisiejszej mniejszej ilości literek, ale po ostatnim wpisie chciałam Wam dać troszkę odpocząć;)
Czapka i sweter - cudowności!
OdpowiedzUsuń:) No to oby limit chorób już Ci się wyczerpał - znaczy zdrówka na przyszłość :) Twarda Babo :)
OdpowiedzUsuńOby, oby!:D
Usuńuroczy sweter :-) zdrowia!
OdpowiedzUsuńCutdowny masz sweterek!
OdpowiedzUsuńUroczy look :)
OdpowiedzUsuńowca taka piękna ♥
OdpowiedzUsuń:D:D Uszanowanko:D
UsuńCzapka, sweterek-uwielbiam! I ten cudowny kolor szminki.. Zdrówka, zdrówka jak najwięcej!! :)
OdpowiedzUsuńPiękna niebieska czapa! Hmm, co do chorowania, można chorować tylko dwa dni, ale ja wyznaję zasadę, że choruje się tyle ile można - jak można przewalić trzy dni, to leczenie rozłożę idealnie na trzy dni ;)
OdpowiedzUsuńOj nie, u mnie nie ma rozkłądania:D Chorowanie jest najgorsze na świecie i ja bardzo, bardzo tego nie lubię:D
Usuńaaale fajny OWIEC! ;_)
OdpowiedzUsuńcudowna sukienka ;)
OdpowiedzUsuńCudna stylizacja!
OdpowiedzUsuńhttp://minimepastel.blogspot.com/
Pięknie! Świetna owca ;)
OdpowiedzUsuńMam pewne uprzedzenia do owiec, ale ta na sweterku mi się podoba :P
OdpowiedzUsuńChyba też znam tego Ksawerego. On mi się po nocy do okien dobijał. Menda.
Może on Ci chciał wiersz miłosny opowiedzieć a Ty mu okna nie otworzyłaś! Tak się nie robi!;)
Usuńmam słabość do tej sukienki! Zwłaszcza w towarzystwie beżu! ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja też:D To jeden z lepszych zakupów w tym roku:D
UsuńDziękuję Wam serdecznie za komentarze:)
OdpowiedzUsuń