niedziela, 1 lutego 2015

The Open Wound Grows, Melts Away The Water Froze


Ostatnie tygodnie bardzo mnie rozleniwiły. Do tego spadł śnieg, a powszechnie wiadomo, że śnieg to zło. Na nic zdaje się zaklinanie wiosny kupowaniem lekkich okryć wierzchnich i sportowych butów - zima is a bitch (czy jak kto woli beach). Umawianie się do rowerowego serwisu w celu przygotowania Krowy na nowy sezon mogę sobie jeszcze odpuścić - patrząc na pogodę długoterminową spokojnie obie możemy zapatulić się w koc. Spod kołdry może mnie jedynie wyciągnąć wizja śniadania w krakowskiej Tekturze (#lemonapproved bardzo. I miejsce i jedzonko.) lub rzucająca mi z jutuba wyzwanie Mel B. Wtedy też zamieniam się w wielkiego walenia wyrzuconego na brzeg dywanu i udaję, że wiem co robię.

W każdym razie nie będę Was tu zanudzać moim zimowym zmęczeniem materiału (co roku to samo, wypatruję jeszcze mojej truskawkowej obsesji), bo przecież wczoraj miała miejsce ważna dla nas rocznica!
Dokładnie rok temu w naszym domu pojawił się Szanowny Pan Mikropieseł, Zdobywca Patyka, Lord Herbu Miękka Poduszka. Oczywiście odbyła się wielka, trzyosobowa feta. Był pasztetowy tort, były prezenty, nowe zabawki i alkohol (dla starszyzny, Bąbel to przecież wieczny gówniarz). Ponieważ nie wiemy kiedy nasz pieseł ma dokładnie urodziny, postanowiliśmy co roku celebrować dzień jego przygarnięcia. Bąbel był niezwykle z prezentów zadowolony. Do tego stopnia, że ze wszystkimi postanowił spać.
Na mojej poduszce.
Można mu to jednak wybaczyć (tak samo jak wyciągnięcie ze schowka podczas naszej nieobecności trzech rolek papieru toaletowego i poszatkowanie go niczym najlepszy master chief. Sałatkę z celulozy można było znaleźć w każdym zakamarku naszego domu), wszak miał swoje święto.

I teraz, gdy mały, rudy Lucyfer (ostatnio ubolewamy, że Bąbla właśnie tak nie nazwaliśmy - Lucek tak bardzo do niego pasuje) drzemie przytulony do mojej ręki i razem wypatrujemy cieplejszych dni, pełnych przygód i podróży, zostawiamy Was z kilkoma zdjęciami. Z frędzlami i swetrzyskami.

Cmok!


zdjęcia - Paweł

________________________♥_________________________

sweter nr 1 - Stradivarius; sweter nr 2 - Zara; spodnie - H&M; sztyblety - internety

7 komentarzy:

  1. Ładne klimatyczne zdjęcia, podoba mi sie ta narzutka.

    zapraszam do mnie na www.lap-stajla.blogspot.com u mnie nowy post o karmelowych płaszczach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się uśmiałam ;p Uwielbiam twoje teksty!
    No ja też mam taką łobuziarę psinkę co Inką się zwie,jak by się z Luckiem do kupy zebrali to by była niezła jazda ;p Wtedy sałatka mogłaby być nie tylko z papieru ;))
    Ja też z utęsknieniem wyczekuję ciepełka żeby móc ujeżdżać swojego dwukołowca.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo ładnie wyglądasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. lubię Cię czytać ;)
    włosy pasują Ci do drzew ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy blog, interesujący post. Niedawno sama wróciłam do pisania bloga. Najbardziej do tworzenia nowych postów mobilizuje mnie liczba odwiedzających i obserwujących. Zapraszam do obserwowania i komentowania. Buziaki :) http://obiektywniepozakadrem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ładne zdjęcia! Ta sceneria.
    Wszystkiego najlepszego dla pieseła :*

    OdpowiedzUsuń
  7. czerń to Twój kolor- wybieraj go częściej ;)
    świetna sceneria do zdjęć

    zapraszam: http://youbeefashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń