niedziela, 5 lipca 2015

When I'm bored I send vibrations in your direction through the satellite mind


Mój romans z butami na obcasie bywa bardzo skomplikowany. Raz się nienawidzimy, obrzucamy inwektywami i nie możemy na siebie patrzeć, a raz nie jesteśmy w stanie wręcz się ze sobą rozstać. Przetańczylibyśmy całą noc i spędzili razem cały następny dzień. Ot, tak jak to bywa na początku każdego związku, gdy godzina bez siebie trwa wieczność i najchętniej nie wychodziłoby się z łóżka buta. W moim przypadku jest to jednak totalna sinusoida i kilka takich właśnie związków mam już za sobą. 
No nie wyszło nam.
A to obcas za wysoki, a to podbicie nie takie, obtarcia, uciskiwania i bolące plecy. To nie dla mnie. Nie o takie pisiont twarzy lemona mi chodziło. Poza tym nie pasowaliśmy do siebie. Ja wolałam plisowane sukienki w jelonki, a obcasy próbowały mnie zmusić do bardziej kobiecego wydania. Związki w których jedna strona chce siłą zmienić tę drugą nie mają szans trwać długo. 

Do czasu...

Do czasu aż to ja sama postanowiłam poddać się obróbce i odrobinę 'apgrejdować'. Pisałam już tu Wam, że od kilkunastu dobrych miesięcy wszystkie dziewczęce rzeczy poszły w odstawkę a moja szafa przeszła małe przepoczwarzenie. Rok temu o tej porze zupełnie nie byłam zadowolona z siebie i z tego jak wyglądam. Wszystko było niedopasowane, nic ze mną nie współgrało. Powoli więc zaczęłam zmieniać swoje myślenie, nastawienie nie tylko do swojego wyglądu, a co za tym idzie również w pewnym stopniu pewności siebie, ale też do życia. Na początku przeorganizowałam swoje komody i wyrzuciłam pięć worków ubrań. Tak, pięć wielkich worków, w których spokojnie zmieściłyby się poćwiartowane zwłoki. Pozostałej ilości ciuchów sukcesywnie znajduję nowe domy na fanpejdżu czy tez u przyjaciół i znajomych. Zaczęłam ćwiczyć, schudłam, na wieszakach pojawiało się coraz więcej bardziej kobiecych rzeczy, a ja sama spoglądałam w lustro już bez poczucia żenady. Zdaję sobie sprawę, że życiowych modyfikacji nie można dopatrywać się w zewnętrznej metamorfozie bo to chyba puste i głupie, ale to dało mi kopa do otworzenie kolejnych drzwi w mojej głowie i teraz szykuję się do kolejnych zmian, które mam nadzieję nadejdą szybko i dadzą mi naprawdę wiele satysfakcji. 

W każdym razie, bo troszkę odbiegłam od tematu i się Wam uzewnętrzniłam, wraz z reorganizacją szafy znowu pojawiły się moim życiu obcasy. I nie mam tu na myśli kilkucentymetrowych słupków w botach (you know, jak romansować to tylko z tymi niegrzecznymi, grzesznymi chłopcami butami). 
Delikatne sandałki na szpilce - check. 
Czarne czółenka - check. 
Największe jednak obuwnicze szaleństwo sprezentował mi na urodziny Paweł, na widok którego Frecioch zakrzyknął, że rozwalę sobie mózg i umrę. Póki co jeszcze żyję;)

Panie i Panowie, przed Wami - The Sandals of Doom.



zdjęcia - Paweł

________________________♥_________________________

sukienka, buty - Zara; ramoneska - Pull&Bear; torba - Paulina Schaedel

18 komentarzy:

  1. przepiękne zdjęcia, bardzo podoba mi się sukienka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. te sandałki są prześliczne ! Obcasy powinny znaleźć się w szafie każdej kobiety, a nuż kiedys się przydadzą... :)
    wyglądasz super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna stylizacja, megaaa mi się podoba! A te szpilki są genialne! <#

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna torba !
    hivivien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest kwestia czasu, Lemon. Będę za Tobą tęsknić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lemon! Uwielbiam Twój sposób pisania :) Pięknie wyglądasz ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow! Ależ mega kobieco! Nie przepadam niby za tego typu butami, ale na Tobie wyglądają fantastycznie, całość bardzo wysmakowanie seksowna.

    Uwielbiam buty na obcasie, ale ostatnio (z dwójką maluchów) jest mi z nimi wybitnie nie po drodze. Tak sie odzwyczaiłam, że jak już czasem szpilki założę, czuje się idiotycznie wystrojona

    OdpowiedzUsuń
  8. pięknaś! :)
    jestem ciekawa czy podczas ćwiczeń stosowałaś jakąś dietę... :P
    lubię Cię czytać ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze uważam, że najlepsza dieta to po prostu mniej żreć:D Ograniczyłam trochę słodycze i niezdrowe żarcie (jak ja tęsknię za solonymi chipsami popijanymi piwem), zaczęłam pić dużo wody, duuużo no i codziennie ćwiczę z Mel B czy z kimś kto w danym dniu wpadnie mi w oko przez pół godziny:) Waga zleciała a ciało tez zrobiło się dużo fajniejsze:)

      Dziękuję!:)

      Usuń