niedziela, 10 listopada 2013

Evil Spirits Flowed, He Drink The Blood Like Lemonade


Od kilku dni energia mnie rozpiera, rozbiera i dodaje skrzydeł. Mam wrażenie, że mogłabym być w kilku miejscach na raz, a przy okazji przenosić góry. Broń Boże nie sprawiłoby mi to żadnej trudności. W środę miałam swoją pierwszą lekcję hiszpańskiego na której, między innymi, uczyłam się alfabetu i jara mnie to naprawdę totalnie maksymalnie (ja wiem, że pewnie 99% osób skwituje to zdanie teraz z politowaniem: 'Dziewczę, puchu marny, alfabetem się podniecać?', ale tak, mnie kręcą literki). Jestem tak strasznie pozytywnie nastawiona i już nie mogę doczekać się kolejnego lektoratu. Zaopatrzyłam się w zeszyt za który zapłaciłam złotych 30 (słownie: trzydzieści #ktobogatemuzabroni #empikzłodziej), który jest super klawy na maksa bo ma plastikowe, kolorowe przegródki z kieszonkami w których mogę trzymać materiały i do tego jest w moim ulubionym formacie B5 (ja mam w ogóle jakąś manię papierniczą*. Serio. Paweł mnie siłą wyciągał ze stoiska z długopisami bo dostałam kociokwiku na widok IDEALNIE ułożonych kolorystycznie mazideł). Już sobie go pięknie zorganizowałam, opisałam i z dumą ułożyłam na biurku. Taka ze mnie pilna uczennica.

Wracając jednak do energii rodem z butelki PowerBe z Biedronki (i nie ma tu żadnej ironii, dzięki niemu wyrobiłam się z niejedną pracą zaliczeniową na czas) po głowie chodzi mi powrót do tanecznych wygibasów, które dane mi było uprawiać dawno, dawno temu, a które niestety zmuszona byłam zarzucić. I to wszystko też dzięki wspomnianemu hiszpańskiego, salsie i koleżance, którą na nim spotkałam (następnego dnia telefon z samego rana rozpoczął się słowami: 'skąd Ty wiesz co to są izolacje?!'), tak więc zastanawiam się, myślę i cieszę się do siebie bo jednak fajnie byłoby liznąć ponownie trochę hip - hopu (bo czemu by nie hip - hop?) czy innego, równie miłego wywijania zadkiem. 

W każdym razie chodźcie zobaczyć trochę zdjęć, bo po tym jak opowiedziałam Wam o moim ulubionym rozmiarze notatnika, boję się, że popłynę, a ten wpis zrobi się jeszcze bardziej dziwny.



zdjęcia - Paweł

________________________♥_________________________

sukienka - gdański vintage shop; sweter - second - hand; budrysówka - House; kalosze - Hunter


*W zakamarkach szafki w rodzinnym domu do tej pory trzymam kilka zeszytów (chyba nawet jeszcze jakiś z czasów liceum się znajdzie), które prowadziłam tak starannie, że żal było mi się ich pozbywać. 









32 komentarze:

  1. Wyglądasz dziś przepięknie m'lady, a zboczenie papiernicze podzielam. Ale trzymanie zeszytów starannie prowadzonych to jedno, a drugie to trzymanie ładnych zeszytów pustych, bo takie ładne, że nie wiadomo, co w nich zapisywać - zdarzyło się? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiego czegoś nie robiłam, ALE jak zeszyt był wyjątkowo piękny to przyznaję, że bałam się w nim pisać;) Robiłam wtedy notatki ołówkiem i potem w domu wszystko ładnie przepisywałam:D

      Usuń
  2. uwielbiam..<3 i zdjęcia i look<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze - zdjęcia konkret! Przemycasz nimi mnóstwo klimatu. Zestaw również fajnie się prezentuje :)

    Pozdrawiam
    The-Bigwig

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej w chodzeniu do szkoły lubiłam zeszyty :P mogę się pochwalić, iż zawsze miałam najładniejsze! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. ja może nie miałam fetyszu zeszytów, ale wszystko co w piórniku, no kurcze, musiało być piękne i kolorowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bosze, oczywiście, ze tak! I w ogóle sam piórnik musiał być och ach!:D

      Usuń
  6. Lemona jak ja kocham Twoje wpisy! :* Nie jesteś sama też cierpię na jakąś manię papierniczą. Idealny notes wybierałam 2 godziny, a idealny kalendarz wybrała mi mama bo nie chciała poświęcić kolejnych dwóch godzin. Zawsze jak czekam po szkole na autobus to idę do sklepu papierniczego i kupuję kolorowe długopisy i inne bazgrołki które później starannie wypisuje, używam żeby ładnie zapełnić zeszyty. Co jak co, ale notesy i zeszyty to moja świętość, uwielbiam robić wszelkiego rodzaju notatki <3

    A co do stylówki, to masz naprawdę fajny styl, podoba mi się ta budrysówka, Twoje oczy i świetna fryzurka! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Ja potrafiłam popaść w czarną rozpacz jak mój ukochany Zenit się wypisał:D Bo miał idealny wkład, idealny kolor i nie przerywał (a trudno było znaleźć Zenita, który nie przerywał:P):D A wkład wkładowi nie równy!:D

      Usuń
  7. B5 to format najlepszy na świecie. Nigdy nie znalazłam lepszego, jest idealny, najwspanialszy, najpraktyczniejszy... Też wydaję fortunę na notatniki, lubię kieszonki, kolory, przegródki. W pełni rozumiem Twój zachwyt :D

    Twój sweter bardzo mi się podoba. Kolor, fason, długość, splot - wręcz idealne połączenie. I te guziki! Ładnie podkreśla sukienkową zwiewność. Wyglądasz jak współczesna wersja Ani Shirley. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko Kochana, ale mi się miło zrobiło:D Ania Shirley to moja ukochana postać z dzieciństwa:) Ach!<3

      I zgadzam się, nie ma lepszego formatu od B5. Nie ma i nie będzie. Wszdzie sie mieści, idealnie leży w ręce i w ogóle wszystko:D

      Usuń
  8. Zgadzam się w całej rozciągłości - też mam manię papierniczą, nowy zeszyt to ekstaza porównywalna z najlepszym seksem. Wybieram starannie, prowadzę starannie i ogólnie zawsze byłam staranna. Mój zeszyt kosztował tylko 13 zł, ale był w promocji. I też się jaram ale francuskim (też zaczęłam niedawno). Także jak widać wiele wspólnych punktów. Jaka to farba? Ev

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa najlepsze porównanie EWER! Normlanie emołszynal landskejps:)
      A farba to l'Oreal LUO:) Odcienie rudości zmieszane:)

      Usuń
  9. piękne zdjęcia! super stylizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Sukienka sama w sobie budzi we mnie pozytywne wspomnienia, przenosi mnie do babcinych obiadów, zabaw na kocu, długich spacerów, a nawet przypomina mi żołędziowe ludziki! Jednak w połączeniu ze swetrem nabrała jeszcze więcej uroku! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sukienka jest cudowna:) Miałam takie szczęście do niej, że szok:D

      Usuń
  11. Nie wiem czy to za sprawą Twoich wpisów, czy ciucha mojej córki, który nabyłam w zeszłym miesiącu w Tesco, ale choruję na granatową kratkę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O tak! Zgadzam się w pełni z Krysztally : współczesna Ania Shirley ;) Tylko walizki Ci brakuję. Bardzo mi się tu podobasz ;0 Jesiennie, ale i ciepło pomimo pochmurnego nieba ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. kochana, wyglądasz niesamowicie <3 sukienka, płaszczyk, buty <3 fryzurka! mistrzostwo !
    http://coeursdefoxes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaka piękna fryzura! Własnoręcznie robiona?

    OdpowiedzUsuń
  15. Super fryzura! :) O tak hiszpański jest super, też miałam jaranko na literki po pierwszej lekcji. :D

    OdpowiedzUsuń
  16. śmieszny z Ciebie Łoś :) zazdrościć hiszpańskiego i tych traw i notesu też :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję Wam z wszystkie komentarze!:)

    OdpowiedzUsuń