niedziela, 15 grudnia 2013

Make It Back On The Track, Sugar Sweet, No Defeat


Jeśli zimowa pogoda ma się przedstawiać tak jak ta w mijający weekend, to mnie w to graj - znienawidzona pora roku może trwać nawet do połowy lutego (ale ani dnia dłużej). Mało tego! Ja nawet się wtedy ubiorę i wybędę na miasto z ludźmi obcować i dostarczać sobie miłej dla ciała i ducha rozrywki. Ha! I to rozrywki nie byle jakiej, bo tyle co wczoraj, w Krakowie miała miejsce siódma edycja Targów Dizajnu opływająca w piękności nie tylko pod postacią fenomenalnych dziewcząt i chłopców, ale w szczególności małych dzieł sztuki wykonanych ich rękami. W siódmym niebie byłam - tyle Wam powiem...NA RAZIE. Więcej relacji i zdjęć zobaczycie już pojutrze jak tylko siądę i ogarnę kartę pamięci. 

Wracając jednak do kwestii ubraniowej, może wielkiej rewolucji u mnie nie ma. Może nawet wieje nudą i przeciętnością, ale jaka to wygoda, jaka miękkość wszędzie, kiedy bez stresu przemykam między stoiskami i o nic nie zahaczam (no dobra, bądźmy ze soba szczerzy, ja zahaczam zawsze o WSZYSTKO. Swetrem o klamki, szlufką spodni o klamki, noga o szufladę, głową o otwartą szafkę, stopą o własną nogę (czasami kończy się to tragicznie gipsem na ręce), itd, itp. Cud, że jeszcze żyję, kaleką nie jestem i wszystkie kończyny mam sprawne). Powiem Wam, że na zakupowy wypad i sobotnie, leniwe obcowanie z fatałaszkami, wystrojem wnętrz i dobrym żarciem, prezentowany przeze mnie strój jest idealny, praktyczny i ustrzelony w samą dychę. 
Płaszcz znacie już pewnie na pamięć, a ja Wam powiem, że nie mam pojęcia co zrobię, kiedy ten postanowi odejść do krainy wiecznych łowów. Dmucham na niego i chucham w nadziei, że będzie jeszcze ze mną przez najbliższe dziesięciolecie. Trzymajcie kciuki, zaklinajcie kosmos, bo, na Boga, jak go zabraknie to nie będę miała w czym chodzić (te pięć innych wierzchnich okryć które wiszą w szafie się nie liczy). Bluzę kupiłam na początku roku jako tzw. self - gift, ponieważ uznałam, że mi się należy. Nieważne za co. Należy się i już. Nie ma co drążyć. Spodni nie polecam, obierają się jak rolka do ubrań z Ikei, a rozmiar XS leci mi z tyłka i to wcale nie dlatego, że schudłam (a szkoda). Wyprzedaże tuż, tuż, może tym razem uda mi się zainwestować w lepszej jakości czarne odzienie. 
Lecimy jednak dalej.
Nereczkę ukradłam Zuzannie, ponieważ uznałam, że mnie i mojemu rowerowi pasuje ona bardziej (oh come on! Nie oceniajcie mnie. Zuza ma jeszcze trzy.), a czapa to produkt mojej super cool Asi, która takie wełniane cuda potrafi stworzyć dosłownie w kilka dni (jak Jej ładnie napiszecie to też Wam zrobi, a co!). No i taka pastelowa sobie jestem i kicam gdzie poniosą mnie ślepia. Miłej niedzieli!



zdjęcia - Paweł

________________________♥_________________________

bluza - Paprocki&Brzozowski; płaszcz - Asos; spodnie - Bershka; sztyblety - prezent; szalik - H&M; czapka - Asia mi zrobiła; nerka - zajomałam Zuzce











10 komentarzy:

  1. przepiękna nereczka :) cudeńko :D gdzie można taką nabyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A można tutaj różne nerunie nabyć :) http://pl.dawanda.com/product/54550755-Nerka-w-pawie-oczy

      Usuń
  2. ale fajna nera, chce !

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożesz , jaki przecudny masz płaszcz!! I rzeczywiście pogoda jest wyjątkowo znośna, jak na tą porę roku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba każda z nas ma coś takiego w szafie, co powinno się nie brudzić, nie niszczyć, nie rozciągać... Przyznam, że czasami mi głupio gdy serce mnie boli, bo jakis ciuch (który kochałam) się zniszczył. Przecież to tylko, aż? rzecz. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie byłam na tej edycji Targów Dizajnu więc z niecierpliwością czekam na relację! :)
    Gdzie żeś dorwała taki kolor słuchawek urbanears?!
    Czapa i nerka wymiatają! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyglądasz po prostu najlepiej na świecie!

    OdpowiedzUsuń
  7. jaką Ty masz cudowną nerkę ;oo ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. nerka cudo uwielbiam :) ja mam takom: http://dawandaimages.s3.amazonaws.com/Product2/46618/46618902/product_l/1369658072-126.jpg :P:P:P

    OdpowiedzUsuń