Mój romans z butami na obcasie bywa bardzo skomplikowany. Raz się nienawidzimy, obrzucamy inwektywami i nie możemy na siebie patrzeć, a raz nie jesteśmy w stanie wręcz się ze sobą rozstać. Przetańczylibyśmy całą noc i spędzili razem cały następny dzień. Ot, tak jak to bywa na początku każdego związku, gdy godzina bez siebie trwa wieczność i najchętniej nie wychodziłoby się z łóżka buta. W moim przypadku jest to jednak totalna sinusoida i kilka takich właśnie związków mam już za sobą.
No nie wyszło nam.
A to obcas za wysoki, a to podbicie nie takie, obtarcia, uciskiwania i bolące plecy. To nie dla mnie. Nie o takie pisiont twarzy lemona mi chodziło. Poza tym nie pasowaliśmy do siebie. Ja wolałam plisowane sukienki w jelonki, a obcasy próbowały mnie zmusić do bardziej kobiecego wydania. Związki w których jedna strona chce siłą zmienić tę drugą nie mają szans trwać długo.
Do czasu...
Do czasu aż to ja sama postanowiłam poddać się obróbce i odrobinę 'apgrejdować'. Pisałam już tu Wam, że od kilkunastu dobrych miesięcy wszystkie dziewczęce rzeczy poszły w odstawkę a moja szafa przeszła małe przepoczwarzenie. Rok temu o tej porze zupełnie nie byłam zadowolona z siebie i z tego jak wyglądam. Wszystko było niedopasowane, nic ze mną nie współgrało. Powoli więc zaczęłam zmieniać swoje myślenie, nastawienie nie tylko do swojego wyglądu, a co za tym idzie również w pewnym stopniu pewności siebie, ale też do życia. Na początku przeorganizowałam swoje komody i wyrzuciłam pięć worków ubrań. Tak, pięć wielkich worków, w których spokojnie zmieściłyby się poćwiartowane zwłoki. Pozostałej ilości ciuchów sukcesywnie znajduję nowe domy na fanpejdżu czy tez u przyjaciół i znajomych. Zaczęłam ćwiczyć, schudłam, na wieszakach pojawiało się coraz więcej bardziej kobiecych rzeczy, a ja sama spoglądałam w lustro już bez poczucia żenady. Zdaję sobie sprawę, że życiowych modyfikacji nie można dopatrywać się w zewnętrznej metamorfozie bo to chyba puste i głupie, ale to dało mi kopa do otworzenie kolejnych drzwi w mojej głowie i teraz szykuję się do kolejnych zmian, które mam nadzieję nadejdą szybko i dadzą mi naprawdę wiele satysfakcji.
W każdym razie, bo troszkę odbiegłam od tematu i się Wam uzewnętrzniłam, wraz z reorganizacją szafy znowu pojawiły się moim życiu obcasy. I nie mam tu na myśli kilkucentymetrowych słupków w botach (you know, jak romansować to tylko z tymi niegrzecznymi, grzesznymi chłopcami butami).
Delikatne sandałki na szpilce - check.
Czarne czółenka - check.
Największe jednak obuwnicze szaleństwo sprezentował mi na urodziny Paweł, na widok którego Frecioch zakrzyknął, że rozwalę sobie mózg i umrę. Póki co jeszcze żyję;)
Panie i Panowie, przed Wami - The Sandals of Doom.
zdjęcia - Paweł
________________________♥_________________________
sukienka, buty - Zara; ramoneska - Pull&Bear; torba - Paulina Schaedel
WOW! :D
OdpowiedzUsuńprzepiękne zdjęcia, bardzo podoba mi się sukienka:)
OdpowiedzUsuńte sandałki są prześliczne ! Obcasy powinny znaleźć się w szafie każdej kobiety, a nuż kiedys się przydadzą... :)
OdpowiedzUsuńwyglądasz super!
Świetna stylizacja, megaaa mi się podoba! A te szpilki są genialne! <#
OdpowiedzUsuńrewelacyjna torebka <3
OdpowiedzUsuńświetna torba !
OdpowiedzUsuńhivivien.blogspot.com
To jest kwestia czasu, Lemon. Będę za Tobą tęsknić.
OdpowiedzUsuńW ogóle we mnie nie wierzysz!:p
Usuńboskie buty :)
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona torbą :)
OdpowiedzUsuńszpilki skradły moje serce!
OdpowiedzUsuńCiekawe Buty! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLemon! Uwielbiam Twój sposób pisania :) Pięknie wyglądasz ;*
OdpowiedzUsuńAaaaaw:3 Senkju <3
UsuńWow! Ależ mega kobieco! Nie przepadam niby za tego typu butami, ale na Tobie wyglądają fantastycznie, całość bardzo wysmakowanie seksowna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam buty na obcasie, ale ostatnio (z dwójką maluchów) jest mi z nimi wybitnie nie po drodze. Tak sie odzwyczaiłam, że jak już czasem szpilki założę, czuje się idiotycznie wystrojona
Och dziękuję bardzo:)
Usuńpięknaś! :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa czy podczas ćwiczeń stosowałaś jakąś dietę... :P
lubię Cię czytać ;*
Ja zawsze uważam, że najlepsza dieta to po prostu mniej żreć:D Ograniczyłam trochę słodycze i niezdrowe żarcie (jak ja tęsknię za solonymi chipsami popijanymi piwem), zaczęłam pić dużo wody, duuużo no i codziennie ćwiczę z Mel B czy z kimś kto w danym dniu wpadnie mi w oko przez pół godziny:) Waga zleciała a ciało tez zrobiło się dużo fajniejsze:)
UsuńDziękuję!:)